Kategorie
Ciekawostki i wskazówki

Czym są clickbaity i dlaczego się ich używa?

Wyobraź sobie, że bierzesz do ręki telefon. Wchodzisz na Facebooka, scrollujesz i nagle trafiasz na artykuł na portalu plotkarskim. Wyświetla się zdjęcie znanej polskiej celebrytki. Jego kolorowy nagłówek brzmi „Zrobiła to w miejscu publicznym! Nie wierzysz? Zobacz zdjęcia”. Co pomyślałeś? Nie tylko Ty dałeś się nabrać.

Clickbait – co to jest?

Nazwa pochodzi od dwóch angielskich słów „click” (kliknięcie) oraz „bait” (przynęta). Najczęściej możesz się z nim spotkać w mediach społecznościowych, newsletterach, na blogach i portalach informacyjnych. Ma na celu wywołanie silnych emocji, takich jak zaintrygowanie. Przykładem mógłby zostać nagłówek „Nie uwierzysz, co zrobiła Doda!”. Często wywołuje również zdziwienie – pozytywne lub negatywne.

Niestety osoba, która zostaje ofiarą takiego zjawiska, zdziwiona może być z innego powodu. Okazuje się, że nagłówek nie ma nic wspólnego z faktyczną treścią artykułu.

Dlaczego nam to robią?

Jednym z głównych celów, jaki stawiają sobie strony internetowe, jest jak największa ilość wejść na stronę. Portale zrobią wszystko, byśmy weszli w link i przeczytali zawartą w nim treść. W końcu im więcej osób wejdzie na witrynę, tym więcej zobaczy reklamy na niej zawarte. Czy to jest skuteczne? Duża ilość osób po wejściu w artykuł może odczuć pewnego rodzaju zawiedzenie. W końcu na początku dostała obietnicę „w tym wpisie dowiesz się…”, a okazuje się, że tytuł nie ma nic wspólnego z treścią artykułu. To nie zachęca do dalszego czytania, a co gorsze – daje nauczkę, by już więcej danemu portalowi nie wierzyć.

Dodatkowo tytuł przekazujący nieprawdziwe dane może być niezwykle szkodliwy. Czytelnik, zamiast przeczytać artykuł, może wziąć za fakt informację zawartą w nagłówku i wtedy tworzy się tzw. fake news.

Czy clickbaity mają jeszcze sens i czy warto ich używać?

Dzięki zwiększającej się świadomości społeczeństwa tracą one na popularności. Wiele osób staje się wyczulone na tego typu zjawiska i szybko ominie portal, który korzysta z tego rodzaju technik marketingowych.

Przeczytaj także: Pisanie bezwzrokowe – czy warto się tego nauczyć?

Zdarza się jednak, że ktoś użyje clickbaitu, by nakłonić Cię do przeczytania naprawdę wartościowej publikacji. Istnieje jednak cienka granica. Z dobrego nagłówka można łatwo stworzyć nieuczciwe zagranie. Czytelnik może to jednak wybaczyć, jeśli okaże się, że czas, jaki przeznaczył na przeczytanie tekstu, nie był zmarnowany.

Najczęściej clickbait można przemienić na zwykłe, lecz równie skuteczne hasła. Zastanów się, które z poniższych brzmi dla Ciebie wiarygodniej:

  1. „Ta dieta sprawi, że w miesiąc schudniesz 10 kg!”
  2. „Poznaj 10 niskokalorycznych potraw, które sprzyjają utracie kilogramów.”

Powyższe dwa zdania mogłyby dotyczyć tej samej publikacji. Jednakże po przeczytaniu pierwszego już mogą rodzić się w głowie pewne wątpliwości. Dzięki użyciu przez portal zdania drugiego czytelnik ma większe pole do podjęcia świadomej, a równie łatwej decyzji o wejściu w artykuł. Dzięki temu nie wprowadzamy go w błąd i nie składamy obietnicy, która najczęściej jest nie do spełnienia.

Jak wygląda clickbait idealny?

Przede wszystkim musi on mieć swoją grupę docelową. Inaczej będziemy pisać do wyborców, a inaczej do właścicieli zwierząt domowych.

Dobrym przykładem będą artykuły dotyczące przecieków maturalnych, które pojawiają się co roku w maju. Najczęściej ich nagłówki brzmią „Maturzysto, mamy arkusze CKE! Zobacz, co będzie na maturze”. Taki tytuł ma potencjał, by zainteresować zdających, lecz jak już wiemy, istnieją małe szanse, że faktycznie pomoże w zaliczeniu egzaminu.

Często nagłówek można uintensywnić podtytułem, który sprawi, że będzie wyglądał jeszcze bardziej wiarygodnie. Powinien on zwracać uwagę czytelnika na jeden konkretny szczegół w danym wpisie. Za przykład posłużyć może zdanie „TOP 10 tajemnic rodziny królewskiej”, z podtytułem „Punkt 6 zwali Cię z nóg!”

Jednak najważniejszą i kluczową zasadą jest to, by nagłówek nie do końca zdradzał całą prawdę. Im bardziej tajemniczy będzie, tym bardziej czytelnik będzie pragnął dowiedzieć się więcej.

Autor tekstu: Natasza Donhefner

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *